Zasiedliśmy w kręgu po tym, jak emocjonalna bomba wparowała między nas w trakcie jednego z zespołowych spotkań. Zorientowałem się wtedy, że najlepszą strategią na słowa, które odbieram jako krytykę, jest empatyczne słuchanie…
Razem z zespołem mieliśmy intensywny okres, sporo zmian, wprowadzania nowych procesów i rozdysponowywania ograniczonymi zasobami ludzkimi. Gdy jest dużo pracy, a za mało rąk do jej wykonania, naturalne jest, że pojawiają się napięcia i tarcia.
W trakcie tego okresu odkryłem, że nie ma aż tak dużego znaczenia to, co pomyślą o mnie inni, ale to, co ja usłyszę i jak na to odpowiem.
W ostatnich inspiracjach pisałem o tym, że zrezygnowałem z korzystania ze swojej pozycji i z decyzji indywidualnej na rzecz grupowej. Mimo że ostateczna decyzja była zgodna ze mną, czułem, że brakuje mi połączenia, że to, co ja mogłem wnieść do naszego zespołu, nie było uwzględnione w sposób, jaki bym potrzebował.
Zorganizowałem więc spotkanie w kręgu – zasady kręgu są bardzo proste i niezwykle wspierające w komunikacji. Metoda ta pochodzi od Indian, którzy podejmowali w ten sposób kolektywne decyzje i dyskutowali na ważne tematy.
Centralną częścią tego procesu jest tzw. gadający patyk (ang. talking stick), artefakt, który również my używaliśmy – w rękach osoby siedzącej w kręgu daje prawo głosu. Mówi tylko jedna osoba na raz, reszta osób słucha z intencją zrozumienia.
Równie ważną zasadą obok milczenia i czekania na swoją kolej jest mówienie o sobie i za siebie, czyli o swoich doświadczeniach, o swoich emocjach, o swoich potrzebach. Posługując się takim językiem osobistym, człowiek naturalnie bierze odpowiedzialność za siebie i swoje uczucia, co znacząco wpływa na poczucie bezpieczeństwa w trakcie rozmowy.
Warto tu dodać jedną refleksję: mam takie doświadczenia, że gdy ludzie mówią o tym, co myślą inni ludzie lub czego nie powinni robić – gdy krytykują, osądzają czy nawet oceniają, bazują na swoich przekonaniach z przeszłości i są mniej obecni w tu i teraz. A gdy człowiek meandruje w myślach, wspomnieniach i przeszłych doświadczeniach, bardzo łatwo się odpalić i przykleić to stare doświadczenie (trigger) do człowieka, z którym rozmawiamy w chwili obecnej.
Zaczęliśmy rozmawiać, a moje przygotowanie do tego spotkania pozwoliło mi wzbudzić ciekawość wobec tego, co było wnoszone przez innych. Gdy przed spotkaniem dawałem sobie empatyczne zrozumienie, dotarło do mnie, że zależy mi na zrozumieniu perspektyw osób w moim zespole, by zrozumieć, co ich powstrzymuje od usłyszenia mnie i tego, co ja chcę wnieść do naszej współpracy.
To podejście – z intencją zrozumienia i połączenia – sprawiło, że z dużą łatwością wsłuchiwałem się w uczestników kręgu, nawet jeśli ich język osobisty był mniej niż perfekcyjny i w swoich wypowiedziach zdarzało im się mówić o tym, co rzekomo ja myślę lub pouczać mnie, co “powinienem” i czego “nie powinienem” itp.
Gdy krąg zataczał koło i patyk mówcy wracał do mnie, przez pierwsze kilka rundek skupiałem się wyłącznie na tym, żeby odzwierciedlać, co usłyszałem przez pryzmat uczuć i potrzeb oraz faktów, co do których się zgadzaliśmy — bardzo zależało mi, żeby budować połączenie i żeby tego połączenia nie stracić.
“Chcę sprawdzić, czy ostatnią rzeczą, co do której się zgodziliśmy, jest…”
“Czy dobrze usłyszałem, że gdy mówisz o tym, co zrobiłem, to czujesz frustrację, bo potrzebujesz więcej przewidywalności?”
Mimo że czasami moje próby odzwierciedlania były nietrafione, konsekwentne powtarzanie tego, co słyszę, sprowadzało moich rozmówców do tego, co jest w nich żywe.
“Gdy przychodzę z nowym pomysłem i nie daję żadnego wyjaśnienia, skąd on się wziął, to czujesz frustrację, bo tracisz zaufanie, że współpracujemy razem i mamy wspólny cel?” (Próba odzwierciedlenia uczuć i potrzeb: zaufania, współpracy, celu, współzależności).
Pięknym widokiem było obserwować, jak z każdą rundką napięcie malało i pojawiały się momenty ciszy, w których nie było nic do dodania, albo pojawiały się pytania do mnie, jak ja to widzę – jakie to było dla mnie.
Ostatecznie udało nam się dojść do porozumienia i ustalić konkretną strategię, jak chcemy współpracować, żeby uwzględniać potrzeby wszystkich członków zespołu. Zaczęliśmy pracę nad oficjalnym dokumentem określającym zasady komunikacji w naszym zespole.
Dla mnie było ważne, że zgodziliśmy się, że słuchamy z intencją zrozumienia, a nie odpowiedzi. Mimo że jest to podstawa NVC, to w pracy, gdy pojawiają się stres i presja, łatwo to zgubić. Ustaliliśmy, że jeśli coś jest niejasne, to dopytujemy, a nie zakładamy złe intencje i na podstawie tego założenia odpowiadamy.
Dla zespołu z kolei ważne było, że jak coś wyrażam, w szczególności nowe pomysły (których mam dużo), to żebym wyjaśnił, jak one się osadzają w kontekście naszej rzeczywistości projektowej. Jak się łączą z wcześniejszymi planami? Jakie mają cele? Jakie konsekwencje dla projektu? Tak, żeby można było łatwiej się odnieść do nich w kontekście zawodowym, a nie tylko subiektywnego poczucia, że fajny albo niefajny pomysł.
A najbardziej radosnym momentem było dla mnie kolejne, regularne spotkanie kilka dni później, na którym po raz pierwszy od kilku tygodni wspólnie żartowaliśmy i śmialiśmy się. Powróciła atmosfera, która była tak długo nieobecna, że już zapomniałem, jak jest dla mnie ważna.
——— To doświadczenie przypomniało mi, jak cenna jest regularna praktyka empatycznego słuchania. Na treningach dla społeczności Empatify razem z innymi trenerami dzielimy się sposobami, jak słuchać, żeby usłyszeć. Mimo że praktykuję to od wielu lat, w dalszym ciągu chodzę na treningi, nawet jako uczestnik, żeby nie wypadać z formy.




Dodaj komentarz