Przeczytałem mail od Heather i poczułem, jakby ktoś włączył we mnie karuzelę emocji na najwyższych obrotach. Od wzburzenia, przez niepokój i zazdrość, aż po radość i wzruszenie. Był to swojego rodzaju list miłosny, podsumowujący trudne chwile, które przeszliśmy jako kochankowie, ale również ujawniający pewne detale, których wcześniej nie znałem.
W pewnym momencie czytania musiałem na chwilę zatrzymać się, żeby przeprocesować to, co właśnie przeczytałem. Mimo, że treść tej wiadomości była w przyjaznym tonie, rozprawiała się z tematami, które nie były w pełni zagojone w naszej relacji. Przynajmniej z mojej strony. To bolało.
Pod impulsem wyraziłem swój ból w odpowiedzi, zapominając wszystko, czego nauczyłem się ze swojego treningu NVC. Opisałem wszystko co mnie irytuje, złości i sprawia, że czuję bezsilność… tylko, że w moim tekście ani razu nie użyłem słowa opisującego moje uczucia i potrzeby. Za to tekst był pełen osądów, opinii i moich interpretacji.
Nakarmiłem skrzywdzone, zlęknione ego, które nie jest w stanie słuchać cierpienia innej osoby – uczuć i potrzeb skrytych za słowami. Jak można się domyślić wywołało to burzę, jeszcze większą niż poprzednia.
Następnego dnia trudno mi było się zwlec z łóżka z powodu nieopisanego ciężaru, jaki czułem w ramionach, udach i klatce piersiowej. Zrozumiałem wtedy, że jedyne co może uratować naszą sytuację to rozmowa w czasie rzeczywistym i do tego nastawiona na słuchanie – włączenie ciekawości i dociekliwości względem powodów, które sprawiają, że zachowujemy się w taki, a nie inny sposób.
Zapragnąłem dowiedzieć się co sprawia, że zamiast rozpływać się w miłosnych uniesieniach, w przypływie radości i ekscytacji, błogości, zaczęliśmy ze sobą walczyć, przepychać się na słowa do momentu, że usłyszałem nawet, żebym się pierdolił.
Zdałem sobie sprawę, że nie mam prawa wiedzieć. Bo o ile wyjaśnienie moich własnych zachowań wydawało się oczywiste, to do tanga trzeba dwojga. Stojąc przed murem, ścianą słów Heather, nie wykonałem wysiłku, żeby podciągnąć się i zobaczyć co jest po drugiej stronie.
Przyznam, że przez chwilę nie wiedziałem, czy jestem w stanie to wszystko jakoś spiąć do kupy i czy łatwiej nie byłoby, żeby po prostu się wycofać i pozwolić temu umrzeć. Tak naprawdę wiedziałem, że ucieczka byłaby łatwiejsza.
Unikanie konfrontacji jest dużo wygodniejsze niż mierzenie się ze swoimi lękami. Bo co innego kryje się pod złością, niż lęk, że jesteśmy niewystarczający, nieważni, niezasługujący na miłość? Ile razy doświadczyliśmy w przeszłości tego bólu, gdy nie dostawaliśmy od bliskich tego, czego potrzebujemy, a jedynym sposobem by to osiągnąć, by zyskać trochę uwagi była złość i reakcje, które tylko oddalały nas od upragnionego celu?
Postanowiłem się nie poddawać.
Skorzystałem ze wszystkich swoich systemów wsparcia – dwie rozmowy z członkami społeczności Empatify, proces transformacji poczucia winy i osądów na kartce z kartami uczuć i potrzeb, oraz krótka rozmowa z Empatycznym AI (nad którym po cichu pracuję w ramach aplikacji Empatify), wdech i wydech – jestem gotowy.
To co mnie uderzyło, że gdy poukładałem się wewnętrznie, gdy połączyłem się z potrzebami harmonii, pokoju, miłości i połączenia, w momencie gdy usłyszałem jej głos poczułem ulgę. Ona zresztą zdaje się, że też. Pośmialiśmy się trochę wspólnie ze swojej tragicznej sytuacji, a potem zabraliśmy się za przepracowanie, jak to wdzięcznie nazwała Heather “our shit” (naszego gówna).
Rozmowa nie była tylko gładka i przyjemna, ale gdy obie osoby mają wolę, a na celowniku tę ekstatyczną przestrzeń wzajemnego połączenia, to nawiguje się dużo łatwiej nawet gdy jest trudno.
Cieszę się, że przygotowaliśmy sobie przestrzeń na rozmowę i miałem zarezerwowany czas, bo rozmowa zajęła nam ponad 3 godziny. Ostatecznie odkryliśmy i nazwaliśmy to, co mamy do przepracowania na kolejnej rozmowie. Udało nam się zdjąć trochę ciężaru z naszej relacji i zobaczyć światełko w tunelu.
Usłyszałem ostatnio, że w związku chodzi o to, żeby mieć cierpliwość i dać sobie czas na zdrowienie drugiej osoby, oraz żeby druga osoba miała cierpliwość i dała sobie czas, gdy to my leczymy swoje rany (najczęściej z dzieciństwa lub poprzednich relacji). Ale przede wszystkim, żeby obie strony chciały tego uzdrowienia. My chcemy.
Inną super ważną rzeczą, którą przypomniała mi Maja ze społeczności, to że jeżeli nie mam ciekawości, co się dzieje we wnętrzu drugiej osoby, a w konsekwencji nie mogę jej usłyszeć, to znaczy, że mój ból jest zbyt “głośny”. Że to ja potrzebuję teraz empatii dla siebie, by ugłaskać małego Gucia wewnątrz dużego Gustawa, który potrzebuje trochę ciepła, miłości i zrozumienia. Zapewnienia, że otwierając się na drugą osobę, wcale nie traci samego siebie, a wręcz przeciwnie, to ekspansja siebie – zobaczenie większego obrazka, w którym nie ma się czego bać.
Dałem to sobie przed rozmową i był to dla mnie game changer.
Gdy spotkają się dwie osoby z dużym bólem i mają przekonanie, że to ta druga osoba jest odpowiedzialna za ten ból, wtedy porozumienie staje się dużo większym wyzwaniem. Jak wielka jest moja wdzięczność, że mam wokoło ludzi oraz narzędzia, które wspierają mnie w takich chwilach – pamiętam, jak jeszcze 7 czy 8 lat temu czułem, że jestem ja sam kontra cały świat. Dziś jest zupełnie inaczej i doceniam każdą chwilę poświęconą na budowanie relacji i odkrywanie narzędzi.
To jest misja, którą realizujemy z Empatify – by nikt z podobną wrażliwością i wysoką świadomością współzależności, nie musiał doświadczać tego osamotnienia.
To nie jest tak, że nie wiemy jak regulować swoje emocje i rozwiązywać konflikty. To nasze skrzywdzone ego trzyma nas w silnych emocjach i podsyca konflikt. A skrzywdzone ego to tak naprawdę mały Gucio w dużym Gustawie, który wciąż pamięta wszystkie te razy, gdy został zraniony, niezrozumiany, odrzucony.
Ten mały człowiek wewnątrz nas ma swoją własną logikę przetrwania. Wie, że jeśli pozwoli sobie na otwartość, może zostać zraniony. Więc buduje mury z osądów, opinii i interpretacji. Atakuje, zanim zostanie zaatakowany. Broni się, nawet gdy nikt na niego nie napada.
Ale właśnie w tym tkwi paradoks – im bardziej próbujemy się chronić, tym bardziej się oddalamy od tego, czego naprawdę potrzebujemy: połączenia, zrozumienia, miłości. Nasze systemy obronne, które miały nas chronić, stają się więzieniem, w którym siedzimy sami.
Może największą odwagą nie jest walka z drugim człowiekiem, ale spotkanie z tym małym, przestraszonym dzieckiem w sobie? Może prawdziwa siła leży nie w tym, by mieć rację, ale w tym, by być ciekawym tego, co dzieje się po drugiej stronie?
A może warto się zastanowić – kiedy ostatnio pozwoliłeś sobie na tę bezbronność ciekawości, zamiast zakładać zbroję osądów? Co by się stało, gdybyś następnym razem, zamiast bronić swojej racji, zapytał: “Pomóż mi zrozumieć, co jest dla Ciebie w tym najważniejsze?”
———-
Misja, którą realizujemy z Empatify: by nikt z podobną wrażliwością i wysoką świadomością współzależności, nie musiał doświadczać osamotnienia, żeby budowanie prawdziwie wspierających relacji było łatwe i przystępne.
Wkrótce będziemy uruchamiać dedykowaną platformę dla społeczności Empatify, na której będziemy skupiać się na rozwoju sztuki empatycznego słuchania i dbania o swoje zasoby i granice.
Jeżeli należysz do naszej społeczności i interesują Cię udział w zamkniętej grupie pilotażowej, którą będę prowadził oraz przedpremierowy dostęp do platformy to zapraszam do zapisów w poniższym formularzu.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronie pod linkiem: https://forms.gle/q6jhcnBt1m7TGCwh8




Dodaj komentarz