W ostatnich dniach praca wydaje mi się cięższa. Mniej mam zabawy, a więcej walki i trudu. Mimowolnie moja uwaga zaczęła kierować się na pewną osobę w zespole, której zaangażowanie w komentowanie mojej pracy nie czyni mojego życia łatwiejszym.
Już kilka razy próbowałem nawiązać empatyczne porozumienie z tą osobą. Przewijał się nawet temat mediacji. Radziłem się innych członków, co by zrobili na moim miejscu. Finalnie decydowałem się czekać i skupiać na pozytywach płynących z tej relacji.
W tym tygodniu odbyło się spotkanie konsultacji NVC z Asią Nowicką, na którym wniosłem ten temat. Otrzymałem bogactwo różnych perspektyw, ale jedna, która wybrzmiała na sam koniec, była dla mnie najcenniejsza.
Maciej rzucił mi perspektywę, że jako właściciel mogę podejmować decyzje samodzielnie. Że piękne są idee demokracji, konsensusu i tworzenia takiej kultury, w której wszyscy czują się właścicielami, ale że czasami to jest trudne albo wręcz niemożliwe. I że wtedy to jest OK, żeby podejmować decyzje samodzielnie, niezależnie od opinii innych członków.
Perspektywa Macieja jest mi bliska, bo próbując tworzyć turkusowe organizacje od ponad 8 lat (samorządzące się, bez sztywnej hierarchii) nauczyłem się, że z moim typem osobowości i potrzebami odrobina struktury działa lepiej niż zupełna anarchia. W naszych zespołach istnieje formalny lider lub liderka, którzy na koniec, jeśli nie da się podjąć decyzji konsensualnej, mają decydujący głos. W moim przypadku jednak to nie brak mocy sprawczej był rzeczą sprawiającą mi trud. Przynajmniej nie bezpośrednio.
Słowa Macieja uświadomiły mi coś ważnego — fakt, że ta relacja i wyzwania, z którymi się mierzę, to mój nieprzymuszony wybór.
Wybieram tworzenie organizacji, w której nie ma sztywnej hierarchii. W której nie ma strachu, żeby mówić co się myśli i czuje. W której nie ma przymusu, a panuje dobrowolność. Czy to trudniejsze od autorytarnego “nie dyskutuj, wykonaj”? Oczywiście.
Ale to jest droga, którą wybieram. Tylko taki styl pracy jest dla mnie do przyjęcia, by był w zgodzie z moimi wartościami. Osiem lat temu, gdy zaczynałem własną działalność, obiecałem sobie, że będę tworzył miejsce pracy, w którym sam chciałbym pracować. W którym człowiek — jego godność i wolność — jest na pierwszym miejscu.
Ta sytuacja pomogła mi uchwycić głębszy sens naszych potrzeb, które stanowią najistotniejszy element NVC. Moim zdaniem nie tylko po to określamy potrzeby, by je zaspokoić w przyszłości, ale by zrozumieć, co nami kierowało w przeszłości, że wybraliśmy życie, które mamy tu i teraz.
Ta myśl uwalnia mnie od wszelkich pomysłów, że ktoś robi mi na złość, że ktoś mnie atakuje, że jest moim wrogiem. Oddaje mi sprawczość.
To ja wybrałem taką formę współpracy, zaprosiłem tych ludzi i tworzę z nimi taki zespół, bo zaspokaja mi to potrzeby: szacunku, świadomości, harmonii, inspiracji, współpracy, współzależności, przynależności, sensu.
To te potrzeby doprowadziły mnie tam, gdzie jestem — doświadczam wyzwań, ale będąc w połączeniu z nimi, przestaję postrzegać je jako trudność. To są konsekwencje życia, jakie wybrałem. Czuję swoją moc. Nie jestem ofiarą zewnętrznych okoliczności, a kapitanem swojego statku, który wyznacza kurs i mimo przeciwności losu, sztormów i fal, dąży do tego, co gra mu w sercu.
Rozpoznawanie potrzeb, które stoją za naszymi wyborami, to dla mnie esencja życia bezprzemocy.




Gustaw dziękuję za Twoje przemyślenia odnośnie naszego ostatniego spotkania
Są dla mnie b. inspirujące.
Pozwoliło mi to uświadomić sobie, że to ja sama jestem odpowiedzialnym pilotem samolotu, który zaczyna wznosić się w górę.
Zastanowić się też nad pytaniem i odpowiedzią co sprawi, że mój samolot dotrze do celu i co bedzie dla niego paliwem co potrzebuję chronić najbardziej, żeby nie rozbić się po drodze. I pewnie jeszcze wiele innych rzeczy przyjdzie z Twoich inspiracji.
Naprawdę jestem wdzięczna za to co robisz dla innych/mnie.
Dużo ciepła, życzliwości i serdeczności dla Ciebie.
Maria